Jedynym wyjściem była wizyta u fryzjera, tak tak wiem z czym wiąże się rozjaśnianie i moje włosy trochę na tym ucierpiały, jednak nie jest to ręka czy noga - odrastają, a ja miałam już serdecznie dość swojego wyglądu ;) całe szczęście udałam się do "rodzinnej" fryzjerki, która po znajomości poświęciła mi swój czas (3,5 godziny na pozbycie się tych rudości!) i powiedziała mi, że to farbowanie mam w ramach urodzinowego prezentu (w przeciwnym razie wierzcie mi - 200zl co najmniej - poszłoby w zapomnienie :P). Przy farbowaniu doszło do problemów takich jak:
- co zrobić by ściągnąć pigment naturalnej henny, który mi pozostał we włosach?
- jak to zrobić, by nie zniszczyć moich i tak już mocno porowatych i cienkich włosów?
- jak sprawić, by ciepłe rudości zamienić w chłodny blond?
- jak przewidzieć efekt farbowania?
- jak to zrobić by wyglądało naturalnie?
Rozwiązaniem okazało się:
- rozjaśnienie pojedynczych pasemek mocniejszym rozjaśniaczem :(
- mycie
- rozjaśnienie na długości słabszym - omijając odrosty
- mycie
- farbowanie na popielaty blond etapami: od odrostów do połowy ucha, od połowy ucha dalej
- podcięcie końcówek, bo nie muszę chyba wspominać jak podziałał na nie rozjaśniacz w momencie, gdy były bardzo zniszczone
- mycie
- suszenie
Gdyby moje włosy umiały płakać, chyba by to zrobiły.
Ogólnie zajmowała się mną fryzjerka, jej pracownica i 2 uczennice ... każda się bardzo postarała, choć ostatecznego efektu nie był pewien nikt!
Oczywiście do blondu, jaki miałam poprzednio nie udało się dojść, oceniam to raczej jako mój zimowy blond, ale to ze względu na to by nie niszczyć dalej mojej czupryny. Z efektu jestem zadowolona, włosy są może bardziej suche, ale wzięłam się teraz za ich moooocne nawilżanie.
Pamiętajcie, podchodźcie ostrożnie do włosowych eksperymentów, szczególnie, gdy jesteście blondynkami!!
Foto z kolejnych etapów: mój blond, henna khadi orzechowy brąz, wypłowiała henna oraz kolor po wizycie u fryzjera ...